8/28 Radziejowa 28.04.2018
No nareszcie! Po kolejnej kilkumiesięcznej przerwie w końcu
wróciliśmy na szlak. Na dodatek już w oficjalnie powiększonej ekipie zdobywców
KGP! Natalia i Agata dostały wreszcie książeczki i wyruszyły wraz ze mną, Mileną
i Dawidem po swój pierwszy (a nasz 8) szczyt!
Tym razem pierwszy raz udało nam się wybrać na dwudniowy,
majówkowy wypad z noclegiem w (jak zawsze!) rewelacyjnych Sielskich
Apartamentach, które serdecznie polecam! Celem były Radziejowa -najwyższy
szczyt Beskidu Sądeckiego i Turbacz
górujący w Gorcach. Ale po kolei...
Wyruszyliśmy ok. 5 z Katowic i nieco po godzinie 8
zameldowaliśmy się w Szczawnicy-Szlachtowej we wspomnianych Sielskich
Apartamentach. Zostawiamy rzeczy i ok. 9.30 podjeżdżamy do Białej Wody, skąd
ruszamy na szlak. Zgodnie z planem
ruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Litawcowej, następnie niebieskim na
Wielki Rogacz i znów czerwonym przez przełęcz Żłobki na Radziejową. Droga
powrotna dokładnie odwrotnie. Szlak, jaki obraliśmy nie był zbyt wymagający,
ale dość długi ( łącznie ponad 22 km).
Początkowo trasa wiedzie przez łąki, ale bardzo szybko zaczynają się
przyjemne widoki. Najpierw takie „typowo” pienińskie z Trzema Koronami na czele,
a po chwili ku naszemu zachwytowi zaczęły się wyłaniać jeszcze ośnieżone
szczyty tatrzańskie. Ciepły wiosenny poranek, świeża rozległa łąka i TE widoki
spowodowały, że musieliśmy się wygodnie rozsiąść i podziwiać.
Dalej droga
wiedzie przez las (miejscami nie brakowało kamieni, korzeni i błota). Mimo to,
co jakiś czas napotykamy punkty widokowe pomiędzy drzewami.
Na ostatniej
prostej wchodzimy w las, a widoki praktycznie się kończą. Po żmudnym końcowym
podejściu oto jest! Kolejny klejnot w koronie! Królowa Beskidu Sądeckiego – Jej
Wysokość Radziejowa!
Jak mam być szczery, sam szczyt po tym co widzieliśmy po
drodze jest nieco rozczarowujący i mało widokowy. Co prawda jest na nim wieża
widokowa, ale niestety nieczynna. Po przerwie na pokrzepiający posiłek pora na
kilka zdjęć. I tu ciekawa sytuacja - na szczycie spotykamy kilku mężczyzn nieco
starszych od nas. Jak sami twierdzą, co roku wyruszają gdzieś na majówkę w góry
bez swoich żon i co było po nich delikatnie widać (i czuć) chyba dość mocno ten
fakt oblewali i byli w bardzo dobrych humorach ;) Panowie bardzo chętnie
zrobili nam zdjęcia na szczycie -zwłaszcza dziewczynom oczywiście- chociaż
skutki tego były raczej marne . Po krótkiej rozmowie
zaczęliśmy drogę powrotną, która jak zwykle minęła o wiele szybciej.
Po powrocie do naszych Sielskich Apartamentów spędziliśmy
miły wieczór przy grillu nabierając sił przed kolejnym dniem na szlaku.
9/28 TURBACZ 29.04.2018
Niedzielny poranek zaczął się kiepsko. Około godziny 6:30
obudził mnie deszcz, a właściwie ulewa odbijająca się od szyb i parapetów.
Myślałem, że nic z naszych planów nie wyjdzie. Całe szczęście myliłem się! Po
około godzinie pogoda zdecydowanie się poprawiła i po śniadaniu spakowaliśmy
się i ruszyliśmy do Koninek, skąd mieliśmy w planie zaatakować drugi cel tego
wyjazdu - Turbacz. Tam wskoczyliśmy na
nieco już przestarzałą, ale bardzo urokliwą jednoosobową kolejkę linową i
podjechaliśmy na Tobołów. W tym miejscu spotkać można wielu rowerzystów, dla
których tras z dreszczykiem emocji nie brakuje.
Po wjechaniu na gorę nieco
zabłądziliśmy i dołożyliśmy sobie kilkaset metrów spaceru. Właściwie szlak jest
dobrze oznaczony (chociaż przecina się z trasą zjazdową dla rowerów, co nie
sprawia wrażenia zbyt bezpiecznego połączenia), po prostu my się zagadaliśmy i
zamiast w stronę Turbacza ruszyliśmy… w dół. Na szczęście szybko zauważamy błąd
i wracamy na właściwą drogę, a więc zielonym szlakiem w kierunku Obidowca,
następnie czerwonym na szczyt Turbacza. Po chwili marszu docieramy do granicy
Gorczańskiego Parku Narodowego, gdzie rozpoczyna się najbardziej wymagający
kondycyjnie fragment drogi.
Trzeba przyznać, że poza nielicznymi prześwitami ten szlak na Turbacz nie oferuje zbyt rozległych widoków. W porównaniu z dniem poprzednim tym bardziej wypada blado. Po drodze nie brakuje jednak naturalnych przeszkód wprowadzających nieco urozmaicenia jak np. poprzewracane drzewa, które to raz musieliśmy przeskakiwać, a czasem przechodzić pod spodem ;) . Ciekawostką jest również pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą. W innym miejscu udało nam się jeszcze złapać kilka krokusów
przeszkody omijamy tak ;) |
Chwilę później meldujemy
się na szczycie zdobywając 9 szczyt w Koronie. Na szczycie tradycyjne zdjęcia i
zeszliśmy do znajdującego się nieco niżej schroniska, gdzie planowaliśmy usiąść
i zjeść coś krzepiącego. Niestety dzikie majówkowe tłumy spowodowały, że szybko
podbiliśmy książeczki i uciekaliśmy jak najdalej. Takie tłumy w górach to
jednak nie dla nas.
Droga powrotna wiodła przez Turbacz, znów przez Obidowiec i na kolejkę Tobołów-Koninki z powrotem do samochodu.
Weekend oceniam bardzo pozytywnie. Pogoda dopisała, 2
szczyty w 2 dni udało się zdobyć (dla niektórych pierwsze oficjalne), ponadto
wreszcie mogłem nakarmić doskwierający od dłuższego czasu głód gór ;).
Jakby tego było mało to już 2 dni później ponownie
odwiedziłem Lubomir i Mogielicę razem z Natalią i Agatą i takim sposobem w 5
dni udało im się zdobyć już 4 koronne szczyty. Można więc stwierdzić, że górska
majówka udana w 100%.
Do zobaczenia na szlaku!
super! my Radziejową zdobyliśmy zimą, ale widzę że i wiosną warto tam zajrzeć :)
OdpowiedzUsuń