Jak widać długo bez gór nie
wytrzymaliśmy ;) 2 tygodnie po zdobyciu Wysokiej w Pieninach zorganizowaliśmy
kolejny wypad. Tym razem padło na Czupel- najwyższy szczyt Beskidu Małego o
wysokości 934 m.n.p.m. W międzyczasie wspólne wypady w góry tak spodobały się
Agacie i Natalii, że postanowiły również podjąć wyzwanie zdobywania Korony Gór
Polski. Formalności załatwione i póki co czekają na książeczki.
Kilka lat temu Dawid i ja zdobyliśmy
Czupel od strony Wilkowic. Wtedy jednak nawet nie mieliśmy pojęcia, że istnieje
coś takiego jak KGP, więc musieliśmy go zdobyć jeszcze raz. Tym razem postanowiliśmy
zaatakować szczyt od strony Czernichowa. Żeby nie wracać tą samą drogą wystartowaliśmy szlakiem zielonym przez
Przyszop, następnie żółtym do Przysłopu, a później czerwonym, którym to doszliśmy
Pod Czupel (z małą modyfikacją, ale o tym później) i dalej na sam szczyt. Droga
powrotna to ciągłe zejście szlakiem niebieskim z powrotem do Czernichowa.
Niestety ani na szczycie ani nigdzie po drodze nie ma pieczątki, w związku z
tym ładnie się uśmiechnęliśmy do pani w kwiaciarni niedaleko wejścia na szlak i
przybiła nam firmową pieczątkę życząc udanej wyprawy :)
Sam wyjazd z Katowic planowaliśmy
koło 7.30. Jak zwykle niewiele z tego wyszło i ruszyliśmy chwilę po godzinie 8.
Ale to już swego rodzaju tradycja i chyba każdy jest na to przygotowany ;) Tym
Razem ruszyliśmy w składzie: Milena, Natalia, Dawid i ja. Po drodze zajechaliśmy
do bielskiego Decathlonu po spodnie w góry dla Dawida (tylko tam były dostępne
a w końcu i tak wziął inne xD), co również nieco opóźniło nasze wejście na
szlak, ale przynajmniej chłop nie będzie już śmigał po górach w jeansach ;)
Suma sumarum zaparkowalismy pod
OSP Czernichów-Tresna koło 10:15 i ruszyliśmy w drogę na Czupel. W okolicy
Urzędu Gminy Czernichów znajdujemy szlakowskazy zarówno na zielony szlak, jak i
na krótszy niebieski.
My wybraliśmy szlak zielony, który prowadził nieco
dookoła. Początek zaczął się od razu dość mocno w górę. Potem kawałek asfaltem przez wiejskie
zabudowania i znów weszliśmy w las. Przez fragmenty obejmujące żółty i czerwony
szlak szliśmy raczej delikatnie w górę bez większego zmęczenia, ale też niestety
bez ciekawszych widoków. Z resztą w ogóle w porównaniu chociażby z Wysoką, na
której byliśmy ostatnio, Czupel jest raczej mało widokowy i spektakularny. Na
dodatek śniegu było ledwo co, a zachmurzone niebo i lekka mgła dodatkowo nie
sprzyjały podziwianiu krajobrazu. Nieco bardziej biało zrobiło się w okolicach
szczytu.
Synek kaj ty tam włazisz?? ;) |
Ciekawostką na szlaku był Diabli
Kamień wyrastający ot tak nagle przy szlaku. Kilka fotek, szybka przerwa na „maszkyty”
i ruszyliśmy dalej.
Z naszego „skrótu” wyszliśmy
zaraz obok szczytu. Udało się! Kolejny, siódmy szczyt w koronie zdobyty! Na
szczycie obowiązkowa sesja zdjęciowa i przerwa na kanapki, ciepłą herbatę i
kawę.
Niestety przerwa na szczycie bardziej nas wychłodziła niż rozgrzała, więc
rozpoczęliśmy drogę w dół tym razem niebieskim szlakiem i bez żadnych skrótów
;) Droga powrotna była o wiele krótsza i minęła dość szybko. Około 15.45
meldujemy się z powrotem przy naszym krążowniku szos i ruszamy do domu.
Dupolot na coś się przydał ;) |
Na mnie osobiście Czupel po raz
kolejny nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Jest mało ciekawy, można się
momentami zmęczyć, ale na szczycie widoki marne. Mimo to wypad zaliczamy do jak
najbardziej udanych. Poza tym, nie chodzi tylko o widoki, ale o sam fakt pobytu
w górach, o towarzystwo i o ten „reset” od codziennych spraw. A przy okazji dołożyliśmy
kolejną cegiełkę do naszej Korony, dzięki czemu zrealizowaliśmy już 25% zadania
pod nazwą KGP ;)
Do zobaczenia na szlaku!
super :) my tez niedawno zdobylismy Czupel, ale wchodzilismy od Przełęczy Przegibek :)
OdpowiedzUsuńNo to wam pewnie udało się zdobyc pieczątkę w schronisku ;)
Usuń