czwartek, 27 lipca 2017

POCZĄTEK: KGP 1/28 Skrzyczne 17.07.2017

Stało się! Kości zostały rzucone, słowo się rzekło kobyła u płotu.  etc... Ale może do rzeczy. Mówiąc wprost, postanowiliśmy: zdobywamy Koronę Gór Polski!

O CO CHODZI?

Na początek kilka słów o tym, czy w ogóle jest Korona Gór Polski? Nie, nie są to najwyższe szczyty w naszym pięknym kraju,
bo taka była reakcja kilku znajomych jak im o pomyśle opowiedziałem. Jest to lista 28 najwyższych szczytów poszczególnych pasm górskich w Polsce. W przypadku kilku z nich trwają dyskusje, czy na pewno są prawidłowe (dywagacje na temat wysokości, dostępności, itd.), ale tym już może nie będę zanudzał. Jeśli ktoś ma potrzebę bardziej szczegółowych informacji to zapraszam na stronę Korony o tutaj: http://kgp.info.pl/ 





nr
pasmo
nazwa
wysokość
1
Góry Świętokrzyskie
ŁYSICA
612
2
Masyw Ślęży (Przedgórze Sudeckie)
ŚLĘŻA
718
3
Góry Kaczawskie
SKOPIEC
724
4
Góry Bardzkie
KŁODZKA GÓRA
765
5
Góry Wałbrzyskie
CHEŁMIEC
869
6
Góry Opawskie
BISKUPIA KOPA
889
7
Beskid Makowski
LUBOMIR
912
8
Góry Stołowe
SZCZELINIEC WIELKI
919
9
Beskid Mały
CZUPEL
934
10
Góry Kamienne
WALIGÓRA
936
11
Rudawy Janowickie
SKALNIK
945
12
Góry Bystrzyckie
JAGODNA
977
13
Góry Złote
KOWADŁO
989
14
Beskid Niski
LACKOWA
997
15
Góry Sowie
WIELKA SOWA
1015
16
Pieniny
WYSOKA
1050
17
Góry Orlickie
ORLICA
1084
18
Góry Bialskie
RUDAWIEC
1112
19
Góry Izerskie
WYSOKA KOPA
1126
20
Beskid Wyspowy
MOGIELICA
1170
21
Beskid Śląski
SKRZYCZNE
1257
22
Beskid Sądecki
RADZIEJOWA
1262
23
Gorce
TURBACZ
1310
24
Bieszczady
TARNICA
1346
25
Masyw Śnieżnika
ŚNIEŻNIK
1425
26
Karkonosze
ŚNIEŻKA
1602
27
Beskid Żywiecki
BABIA GÓRA
1725
28
Tatry
RYSY
2499


Zasada jest taka: każde wejście na szczyt musimy udokumentować pieczątką ze szczytu i zdjęciem, które umieszczamy we wcześniej zamówionej książeczce. Niestety (albo stety) nie liczą się wejścia wcześniejsze, co w naszym przypadku oznacza m in. ponownie zdobycie m.in. Czupla i Rysów. Nie ma limitu czasowego, nie ma znaczenia w jaki sposób i w jakiej kolejności zdobędzie się szczyty. Ważne, aby siłą własnych mięśni. Gdzieś wyczytałem, że zdobywców Korony jest trochę ponad tysiąc, więc biorąc pod uwagę, że żyjemy w kraju liczącym ok. 38 milionów mieszkańców to grono mimo wszystko dość elitarne ;)

SKĄD POMYSŁ ?

 

Właściwie trudno powiedzieć. Chyba mała kumulacja kilku zdarzeń, chociaż nie ukrywam, że ja jestem „prowodyrem” całego zamieszania. Pewnie niemały wpływ miał na to fakt, że wczesną wiosną przypadkiem zobaczyłem film „Everest”, a chwilę później wpadła mi w ręce książka M. Pietraszewskiego i D. Kortko-  „Kukuczka. Opowieść o naj-słynniejszym polskim himalaiście” (którą serdecznie polecam i dziękuję przyszłemu szwagrowi za pożyczenie;). Oczywiście szczyty Himalajów i Karakorum to nieco inny „kaliber” niż nasze góry, ale dzięki temu odżyła na nowo moja stara miłość do gór jeszcze
z czasów gimnazjum, której zawsze poświęcałem za mało czasu. Poza tym lubię mieć przed sobą konkretny cel. Większy, mniejszy, nieważne. W miarę osiągalny.
 Tak samo mam z bieganiem. Muszę przyznać, że naprawdę lubię biegać. Za to strasznie nie lubię ruszać tyłka z domu. Żeby się zmotywować potrzebny jest mi jakiś cel. Czy to lokalne zawody na kilka km, czy półmaraton (a może kiedyś i maraton). O wiele łatwiej założyć biegówki i zrobić założony trening. Ale właściwie nie o tym chciałem pisać…

Wracając do tematu uznałem, że Korona Gór Polski będzie znakomitym pretekstem do regularnych wypadów w góry. Nada ona tym wypadom jakiś cel i trochę je usystematyzuje. Swoim pomysłem zaraziłem moich wspaniałych towarzyszy: przyszłą żonę  – Milenę
i najlepszego przyjaciela Dawida. O dziwo oboje stwierdzili, że to super sprawa i... robimy to! :D A warto wiedzieć , że nie na wszystkie moje pomysły (czasem faktycznie głupie :P) reagują tak optymistycznie ;)
Towarzysze wyprawy ;)

PIERWSZE KOTY ZA PŁOTY


          Na książeczki czekaliśmy kolo miesiąca czy może chwilę dłużej, ale w końcu do nas dotarły. Znalezienie wolnego czasu na wyjazd nie było takie proste, ale chcieć to móc także daliśmy radę. Nie czarujmy się, jako pierwszy szczyt wybraliśmy po prostu jeden z tych najbliższych. W taki oto sposób 16.07.2017 wybraliśmy się na SKRZYCZNE.
            Planowaliśmy wyjazd ze Śląska koło godziny 7.00, ale jak to często bywa wkradła się mała obsuwa. Ostatecznie koło 7.40 ruszamy w stronę Szczyrku. Koło 9,00 docieramy na miejsce. Udało nam się zaparkować na ulicy Uzdrowiskowej przy samym wejściu na niebieski szlak. Jak widzicie wejścia na szlak raczej nie da się przeoczyć ;)  9.20 ruszamy
w drogę.
Wejścia na szlak raczej nie da się przegapić ;)


           
Trzeba przyznać, że doga nie jest trudna technicznie, bardzo dobrze oznakowana, ale właściwie od razu całkiem mocno w górę i można dostać zadyszki ;) Ma to swoje plusy- dość  szybko pniemy się w górę i zaczynają się bardzo przyjemne widoki.



            Po drodze natrafiliśmy na budowę wyciągu na Skrzyczne i nowej stacji kolei linowej. Chyba tu wrócę zimą na narty ;) 



Spotykamy młodych ludzi idących innym szlakiem. Buty mają co najmniej mało wycieczkowe. Z lekką dozą zawahania  podpytują czy powrót naszym szlakiem jest stromy. Ale niezrażeni idą dalej w górę. Osobiście nie popieram wchodzenia w trampkach i balerinach ale ich sprawa. Po krótkim posiłku, widząc charakterystyczną wieżę na szczycie, ruszamy dalej. 



Na pomocną dłoń przyjaciela zawsze można liczyć :)




Po ok. 2,5 godziny wchodzenia meldujemy się w okolicach szczytu. Najpierw mała wieża widokowa, kilka fotek i uciekamy bo chłodno i wieje. 
 
Selfie na wieży widokowej musi być ;)

Ruszamy jeszcze mały kawałek w górę. I oto jest! Cel naszej podróży- mała tabliczka na szczycie z nazwą i oznaczeniem wysokości. Szczyt zdobyty!
Robimy sobie kilka zdjęć i schodzimy w okolice schroniska nieco odsapnąć i pokrzepić się bezalkoholowym piwkiem i wałówką, którą każdy miał przy sobie. Oczywiście nie zabrakło żelków bo tego u nas nigdy nie brakuje ;) W ciągu przerwy przeglądamy zdjęcia ze szczytu.I… wszyscy niezadowoleni ;) Szybka decyzja, przed zejściem wracamy na szczyt w poszukiwaniu lepszych kadrów. Tak też zrobiliśmy i zaczęliśmy schodzić.
Szczyt osiągnięty!

Całe szczęście, że nie musiałem nieść Mileny na plecach całą drogę ;)
W drodze powrotnej natknęliśmy się na miejsca skąd startowali lotniarze. Piękna sprawa i powiem szczerze trochę im zazdroszczę! Sam bym tak chciał!  


 


Po obserwacji kilku startów ruszamy w drogę powrotną tym razem szlakiem zielonym przez Becyrek. 







 Ruch w górę robi się coraz większy, więc cieszymy się, że wyruszyliśmy z rana. Wiem, że gór nikt nie ma na własność, ale zbyt dużo łudzić w tym samym czasie mimo wszystko nieco psuje radość ze zdobywania górskich szlaków.
Co do innych ludzi 2 kwestie na szlaku rzuciły mi się dość mocno (i to negatywnie)
w oczy:
-po pierwsze: trampki i spółka- jak widzę ludzi w trampkach, vansach, sandałach, espadrylach etc. To aż mnie trzęsie! Nie twierdzę, że Skrzyczne wymaga specjalistycznego sprzętu do wspinaczki, ale szacunek górom  należy się zawsze! Niestety sporo wchodzących, zwłaszcza młodych nie ma go w sobie z grosz. A potem nagle się okaże,
że kostka skręcona i jest problem. Może warto jednak pomyśleć przed wejściem na szlak?
Po drugie: rowery- pierwszy raz spotkałem się z taka ilością rowerzystów zwłaszcza w trakcie drogi w dół. Niech mają swoje hobby - fajnie! Szkoda tylko, że jeżdżą jak wariaci
i 2 razy przemknęli kilka centymetrów koło nas. Góry są dla wszystkich, ale trochę więcej rozwagi i odpowiedzialności panowie!

Droga powrotna minęła nam dość szybko i bez komplikacji. W oczy rzucił się samotnie stojący domek. Wyglądał nieco tajemniczo na tym odludziu, ale nie znaleźliśmy żadnych śladów życia ;) 


Na koniec wylądowaliśmy na pokrzepiającej pizzy w centrum Szczyrku i ruszyliśmy do domu.

 Podsumowując: wypad na pierwszy szczyt Korony Gór Polski zaliczamy do bardzo udanych. Pogoda trafiła nam się idealna. Ciepło, ale nie gorąco, trochę słońca, trochę przyjemnego wiaterku i trochę niegroźnych chmur. Góra całkiem przyjemna, miejscami na tyle stromo żeby się lekko zmęczyć, ale nie nastręczająca większych problemów. Dość szybkie wejście i zejście. Miejscami tłoczno, z ładnymi, powiedziałbym typowo beskidzkimi widokami. Według Endomondo przeszliśmy około 11 km. Całkowity czas  przejścia, wraz
z solidną przerwą na szczycie ok. 5 godzin.  W naszej subiektywnej i niczym nie popartej ocenie - skala trudności 6/10. Zdobywanie Korony rozpoczęte! 





Do zobaczenia na szlaku!